venerdì 9 agosto 2013

Commento di Ali Reza Jalali sulle rivolte in Turchia, su un sito polacco

Commento di Ali Reza Jalali sulle rivolte in Turchia, su un sito polacco 



Od RedakcjiOd dwóch tygodni uwagę świata przyciągają protesty w Turcji. Demonstracje młodzieży występującej w obronie stambulskiego parku przeistoczyły się w ogólnokrajowe protesty przeciw polityce premiera Erdogana, nierzadko prowadząc do brutalnych starć z siłami porządkowymi. Kim są protestujący? O co walczą? Czy można w tej sytuacji mówić o rewolucji czy jak chcą media „tureckiej wiośnie”? Na te pytanie odpowiadali analitycy i dziennikarze z którymi w imieniu Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego rozmawiała Natella Sperańska.
I. W Turcji rozpoczęła się rewolucja narodowa. Jakie siły za nią stoją? Kto walczy przeciw komu?
Aldo Braccio: Nie wydaje mi się abyśmy mieli do czynienia ze zjawiskiem „narodowej rewolucji”. Z jednej strony przyczyny protestów są bardzo zróżnicowane, z drugiej zaś, zachodnie media przedstawiają uproszczoną wersję wydarzeń wedle której jest to starcie postępowców i wolnościowców z fundamentalistami dążącymi do stopniowej islamizacji kraju. Niezależnie od historii i problemów „nowoczesnej Turcji” jest pewne, ze od końca II wojny światowej to tak zwany sekularyzm (kemalizm) prześladował islam, nie na odwrót. Był to sekularyzm zachodni i atlantycki który objawiał się w zamachach stanu pośrednio lub bezpośrednio sterowanych przez NATO (w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych), albo przez wojskowe interwencje w polityce zatwierdzane przez sądownictwo (połowa lat dziewięćdziesiątych kiedy zdelegalizowano cieszącą się dużym poparciem partię islamistyczną).
Wracając do czasów współczesnych. Poważne napięcie wiąże się z sytuacją w Syrii. Duże tereny w Turcji zostały oddane do dyspozycji  bojówek walczących z Asadem (składających się w dużej mierze z najemników i zwykłych kryminalistów którzy wyróżnili się już podczas walk w Libii). Prowadzi to do chaosu i protestów lokalnej ludności która ma prawo do ochrony. Teraz stało się to zagadnieniem ważnym dla całego kraju. To jest dziś prawdziwy problem Turcji, nie zakaz sprzedaży alkoholu po 22. czy absurdalne historie o karach za całowanie się w miejscach publicznych. W sytuacji obecnego napięcia podnoszone są także inne, nierzadko słuszne postulaty jak obrona środowiska, jak również spór kemalistów z islamistami.
Ali Reza Jalali: Bunty które obserwujemy teraz w Turcji miały za przyczynę sprawy związane z ochroną środowiska – sprzeciw wobec projektu zniszczenia parku i postawienia na jego miejscu centrum handlowego. Ale w rzeczywistości to raczej pretekst. Prawdziwy powód to głębokie niezadowolenie Turków z polityki Erdogana, które narastało przez lata. Jego ostatnia kadencja rozpoczęta w roku 2011 był pełna fatalnych decyzji, szczególnie w polityce zagranicznej gdzie poparł wspieranie terroryzmu w dwóch krajach sąsiednich – Syrii i Iraku. Z drugiej strony część protestujących występuje przeciw sposobowi sprawowania władzy przez Ergodana, który uznają za autorytarny.
Claudio Mutti: Slogany o „prawach człowieka” i „demokracji,” występy Femenu, wyrazy solidarności ze strony Madonny i innych gwiazd Hollywood, retoryka antyfaszystowska doprawiona śpiewaniem „Bella ciao” wydają się raczej symptomami „tureckiej wiosny” czy „pomarańczowej rewolucji” niż rewolucji narodowej. Obecnie nie da się stwierdzić, czy protesty wybuchły spontanicznie, czy – jak twierdzi Erdogan – zostały sprowokowane działaniem obcych agentów. Ale musimy mieć na uwadze, że amerykański ambasador Francis Ricciardione w ciągu ostatnich dni  dwukrotnie opowiedział się po stronie protestujących, a John Kerry stwierdził, że mają oni prawo do protestu. Oczywiście, wśród protestujących są także bojownicy i działacze ruchów narodowych, antyatlantyckich a niekiedy także sympatyzujących z eurazjatyzmem (jak  İşçi Partisi – Partia Robotnicza)  ale nie wydaje mi się, aby zdołali oni skierować tak różnorodną masę na drogę narodowej rewolucji.
Manuel Ochsenreiter: Demonstracje i rozruchy pogazują głębokie podziały w społeczeństwie tureckim. Ale czy naprawdę mamy do czynienia z narodową rewolucją? Obecnie wydaje się, że grupy sprzeciwiające się Erdoganowi i jego partii to kolorowa mieszanka idei i ideologii. Demonstrują tureccy nacjonaliści i komuniści. Pojawiają się flagi związków zawodowych i wielu innych grup. Ale nie możemy zapominać, że Erdogan i jego partia nigdy nie cieszyli się ich poparciem.
Istotnym problemem jest to, że obecną sytuację w Turcji obserwujemy za pośrednictwem zachodnich mediów głównego nurtu. Zachodni politycy i komentatorzy komplementują ”tureckie społeczeństwo obywatelskie.” W Niemczech niemal wszystkie partie polityczne wydały komunikaty o poparciu dla demonstrantów. W zachodnich mediach nie znajdziemy wielu wywiadów z nacjonalistami czy komunistami, lecz wiele ze zokcydentalizowanymi „aktywistami.”
James Porazzo: Obecnie ciężko stwierdzić kto za tym stoi, ale w protestach przeciw Erdoganowi uczestniczą członkowie Tureckiej Partii Robotniczej i inni eurazjaci, ufam więc, że znając sytuację na miejscu wiedzą, co należy robić i kogo wesprzeć. Perspektywa odsunięcia od władzy sił globalistycznych, kapitalistycznych i wspierających syjonizm to powód do radości.
Andrea Virga: Jak to często bywa, rozruchy w Turcji z małego protestu w obronie środowiska w Stambule, rozrosły się do ogólnokrajowego protestu z udziałem setek tysięcy ludzi. Użycie przemocy przez władze doprowadziło do zawiązania spontanicznej koalicji sił antyrządowych które wyszły na ulice. Motywacje dla protestów to głównie rosnące niezadowolenie z prowadzonej przez Erdogana polityki islamizacji oraz jego polityki zagranicznej, w tymi wspierania rebeliantów w Syrii. Partie opozycyjne, od kemalistowskiej CHP do formacji nacjonalistycznych i komunistycznych dołączyły do protestów, jak dotychczas nie walcząc między sobą. Ataki na banki i sklepy międzynarodowych korporacji sugerują obecność sił antyglobalistycznych i antykapitalistycznych. Z drugiej strony, siły policyjne otrzymały wsparcie od bojówkarzy i wyborców AKP co zaowocowało umocnieniem stanowiska antyrządowego wśród protestujących. Jednak nawet z partii rządzącej płyną głosy wyrażające wątpliwości co  do postępowania sił porządkowych i odpowiedzi Erdogana na kryzys.
II. Jak odnieść turecką rewolucję do geopolitycznej opozycji eurazjatyzmu (Rosji, Iranu, Syrii) i atlantyzmu (NATO, USA, UE)?

Aldo Braccio: Jak wiemy, Turcja jest krajem o ogromnym znaczeniu strategicznym i geopolitycznym, zarówno dla Rosji jak i frontu globalistycznego. Ten drugi nigny nie patrzył zbyt przychylnie na rząd AKP, gdyż pomimo pozostawania w NATO, Ankara podjęła kroki na rzecz pełnej suwerenności. Nie zapominajmy też, że Turcja nie boryka się z problemem zadłużenia, niedawno odrzuciła propozycję przyjęcia pożyczek od Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zapowiada potrojenie do 2023 r. obecności instytucji finansowych działających zgodnie z prawem islamskim (dotyczy to też państwowych Halkbank i Ziraat Bank). Turcja nie wpisuje się więc w projekt globalizacyjny. Jednak wobec kryzysu syryjskiego Erdogan wbrew wcześniejszej polityce głoszącej „żadnych problemów z sąsiadami”, postanowił zdobyć przychylność Zachodu. Jego plan zawiódł, przynajmniej jeśli spojrzymy na komentarze Zachodnich mediów pochwalające bunt przeciwko nowemu „sułtanowi” i jego islamistycznej nietolerancji…
Ali Reza JalaliTurcja jest oczywiście członkiem NATO, państwem aspirującym do członkostwa w Unii Europejskiej i posiadającym dobre stosunki z USA. Bunty ludowe takie jak obecny, niezależnie od swoich podstaw ideologicznych i wyników stanowią z eurazjatyckiego punktu widzenia pozytywny sygnał gdyż, przynajmniej w mediach, dają Rosji, Iranowi i Syrii przesłania Erdoganowi informacji: „Lepiej zajmij się swoimi problemami zamiast destabilizować Bliski Wschód.”
Claudio MuttiTo prawda, że wiele osób wyraża zaniepokojenie zaangażowaniem Turcji w konflikt syryjski. Tym niemniej, kiedy demonstranci skandują „Jesteśmy dziećmi Ataturka”, wyrażają niepokój z pozycji świeckich, laickich nie zaś eurazjatyckich. Niestety w obecnym buncie nie dostrzega silnego prądu skierowanego przeciw atlantyzmowi.
Manuel OchsenreiterTo co obserwujemy w Stambule nie wydaje się mieć większego związku z koncepcjami geopolitycznymi. Oczywiście, w protestach biorą jednak udział partie i środowiska przeciwne atlantyzmowi.
Nie zapominajmy o jednym. Zainteresowanie zachodnich mediów rozpoczęło się kilka dni temu, gdy demonstranci w Stambule starli się z policją. Ale w Turcji już wcześniej miały miejsce protesty przeciwko polityce Erdogana względem Syrii. Te demonstracje istotnie miały głównie geopolityczne przesłanie. Protestujący mówili „Stoimy po złej stronie. Powinniśmy wspierać Syrię przeciwko agresorom, a nie wspólny plan islamistów i Zachodu mający na celu obalenie Asada.” Krytykowali nawet obecność Turcji w NATO. Ale media zachodnie zignorowały te demonstracje, ponieważ ich postulaty są sprzeczne z politycznymi wytycznymi dla mediów.
Jak na ironię, Zachód podczas „arabskiej wiosny” promował model turecki realizowany przez rząd AKP. Składają się nań umiarkowany islamizm, przyjazne stosunki z Izraelem, silne więzi z Zachodem. Politycy zachodni mówili „popatrzcie na Turcję. To naprawdę świetnie działa”. Teraz widzimy, że to nieprawda.
James Porazzo: Z pewnością zdradzieckie działania Erdogana wymierzone w Syrię są jednym z powodów protestów. Turcy zasługują na wielką pochwałę, za nieodwracanie oczu od uczynienia z ich kraju bazy działań naszych wrogów w Syrii.
Andrea VirgaJeśli patrzymy na konflikt z szerszej, geopolitycznej perspektywy, musimy pamiętać, że armia turecka – historycznie główny filar polityki proatlantyckiej, została osłabiona przez Erdogana. Z drugiej strony, neoosmanism, jak określa się jego politykę zagraniczną zakładającą uczynienie z Turcji najważniejszego islamskiego państwa na Bliskim Wschodzie, spotyka się z wrogością ze strony opozycji. Wśród niej są siły które mogą przyjąć orientację eurazjatycką jak panturańscy świeccy nacjonaliści, czy antyimperialistyczni komuniści, najbardziej jednak rozpowszechnione są stanowiska liberalne i demokratyczne. Media i politycy z Europy i USA w imię demokracji i praw człowieka zaczęli okazywać wsparcie protestującym. Będą z pewnością dążyć do zwycięstwa tej opcji w ramach opozycji.
III. Jak rozwinie się sytuacja w Turcji i w jaki sposób wpłynie to na wydarzenia w Syrii?
Aldo Braccio: Wszystko pokaże czas. Turecka wiosna, kolorowa rewolucja, może coś jeszcze innego? Tego nie wiemy. Ale ciężko uważać, że rozruchy nie są napędzane i wykorzystywane w imię interesów zachodnich i antyislamskich. Możemy jednak mieć nadzieję, że mocny nacisk ze strony opinii publicznej doprowadzi Turcję do zmiany obecnej katastrofalnej polityki względem Syrii i odzyskania suwerenności państwowej przy jednoczesnym uwzględnieniu dobrych stosunków z krajami regionu. To zdecydowanie ważniejsze od możliwości kupowania piwa i raki o trzeciej na ranem, „prawa człowieka” tak drogiemu sercu zachodnich mediów.
Ali Reza JalaliTrudno powiedzieć co, na krótką metę, osiągną protestujący, ale na pewno reakcje mediów nie są pozytywne dla Erdogana. Głównymi plusami sytuacji dla władz i mieszkańców Syrii jest szansa na pokazanie światu arabskiemu, że rząd Turecki nie jest ani stabilny, ani idealny (jak pokazują to media w rodzaju stacji Al-Arabija) i ludzie chcą jego upadku. Plac Taksim jak Plac Tahrir? Czy to „Turecka Wiosna”? Przekonamy się już niedługo.
Claudio MuttiMożliwe, że bunt w Turcji przypomni Erdoganowi słowa „kto sieje wiatr zbiera burzę” i zmusi go do zajęcie się sprawami Turcji a nie Syrii. Być może uświadomi sobie, że Amerykanie zawsze gotowi są do porzucenia nieprzydatnych już współpracowników. Dwa miesiące temu minister spraw zagranicznych Ahmed Davutoglu podpisał wstępną umowę z Szanghajską Organizacją Współpracy. Jeśli rząd turecki chce wyciągnąć konsekwencje z tej decyzji musi porzucić neoosmańską politykę użyteczną dla interesów amerykańskich. Co więcej, jeśli Turcja chce być punktem odniesienia dla muzułmanów na obszarach bliskowschodnim i śródziemnomorskim, musi zerwać współpracę z NATO i reżimem syjonistycznym. Destabilizacja Syrii przy jednoczesnym oskarżaniu syjonizmu i Izraela o zagrażanie pokojowi w regionie i zbrodnie przeciw ludzkości to schizofrenia.
Manuel Ochsenreiter: Trudno powiedzieć. Teraz wiemy, że w samej AKP może się toczyć konflikt. Prezydent Abdullah Gul publicznie skrytykował Erdogana. Co to oznacza dla władzy i przyszłości politycznej premiera? Wytyczne polityki tureckiej wobec Syrii nie powstają w Ankarze, lecz u NATO-wskich „partnerów” Turcji. Przez ostatnie dwa lata Erdogan zmienił Turcję w bazę dla terrorystów,  najemników, dżihadystów i zwykłych przestępców którzy udali się do Syrii by walczyć z rządem. Turcja wspiera ich także na miejscu, w Syrii. Popiera i organizuje kradzież urządzeń przemysłowych z Syrii i ich wywóz do Turcji. Erdogan kilka razy usiłował sprowokować wojnę z Syrią. Kiedy mówimy o zaangażowaniu Turcji w konflikt syryjski pamiętajmy, że Erdogan wspiera przemoc nie tylko wobec Syryjczyków, ale także własnych rodaków. Zamachy bombowe w tureckim mieście Reyhanli doprowadziły do 51 ofiar śmiertelnych i ponad 140 rannych. Erdogan obwiniał służby syryjskie, ale dzięki wyciekowi dokumentów tureckiego wywiadu wiadomo, że za atakiem stał powiązany z al-Kaidą Front al-Nusra – ekstremiści którym Erdogan udziela wsparcia i bezpiecznego schronienia.
Co zatem może się stać w wypadku odejścia Erdogana? Czy turecka polityka nagle się zmieni? Czy nastąpią wewnętrzne zmiany w AKP? Czy zmiana rządu pociągnęła by za sobą zmianę orientacji geopolitycznej? Czy Zachód byłby w stanie to zaakceptować? Mam w tej sprawie duże wątpliwości.
James Porazzo: Za wcześnie jeszcze na oceny. Oczywiście, chciałbym widzieć upadek, proces i egzekucję Erdogana  i jego obozu, uwolnienie Dogu Perinceka i innych więźniów politycznych i przejście Turcji do obozu państw antyglobalistycznych/antyimperialistycznych. Bardziej realistycznie, wydaje się, że obecna sytuacja może przeszkodzić w realizacji globalistycznych planów wobec Syrii. „Wolna Armia Syryjska” już niedługo może dostać to, na co zasługuje.
Andrea VirgaPrzynajmniej w tej chwili Erdogan nie może być pewien swojej pozycji. Może ustąpić oddając stanowisko innemu członkowi AKP, albo dążyć do rozwiązania siłowego, co pogorszy sytuację i sprawi że zaryzykuje on konflikt w kraju, nie mając pewności co do stanowiska sił zbrojnych. Jego odejście byłoby dla sił atlantyckich okazją do rozpoczęcia budowy socjaldemokratycznej Turcji, która mogłaby odciąć się od ponoszących klęski rebeliantów w Syrii i dążyć do integracji europejskiej pozostając ważnym, jeszcze bardziej wiarygodnym członkiem NATO na Bliskim Wschodzie. Istnieją także możliwości działania dla sił autentycznie opozycyjnych. Zwrot Turcji ku – nawet  umiarkowanemu – kemalizmowi ułatwiłby jej współpracę regionalną z Iranem i Rosją.
*
169866606-620x413
Aldo Braccio – członek redakcji pisma „Eurasia, rivista di studi geopolitici”.
Ali Reza Jalali – członek redakcji pisma internetowego „Stato & Potenza. Periodico di informazione socialista.”
Claudio Mutti – naukowiec, geopolityk, tradycjonalista integralny. Redaktor naczelny pisma „Eurasia, rivista di studi geopolitici”.
Manuel Ochsenreiter – niemiecki dziennikarz, redaktor naczelny miesięcznika „Zuerst!”.
James Porazzo – lider amerykańskiego ugrupowania New Resistance, udzielił wywiadu dla Xportal.pl.

Andrea Virga – członek think tanku Millenium i redakcji wydawanego przezeń pisma „Nomos”.

Nessun commento:

Posta un commento